Ćpuny religii – recenzja filmu „Uczeń”

Oparty na sztuce teatralnej Mayusa von Mayerburga, zwycięski obraz zeszłorocznego Festiwalu Filmów Rosyjskich - Sputnik, nie tylko przestrzega przed fanatyzmem religijnym, ale przede wszystkim obnaża absurdy polityki spolegliwej wobec populistycznych postaw. Pokazuje też przy okazji, jak cienka jest granica między racjonalizmem, a obsesją. U Serebrnnikowa nikt nie jest bez winy, dostaje się wszystkim po równo.

Oryginalny tytuł „(M)uchenik” stanowi nieprzetłumaczalną grę słów. Uchenik to po rosyjsku uczeń, który po dodaniu „M” na początku wyrazu  zmienia się w męczennika.  O takiej przemianie opowiada film.  Przynajmniej tak to wygląda z perspektywy protagonisty. Początkowo wydaje  się, że Veniamin Yuzhin to zwyczajny, zbuntowany nastolatek, który  chwilowo przybrał formę nadgorliwego, chrześcijańskiego neofity. W kapitalnie sfilmowanej na jednym ujęciu scenie otwierającej, informuje matkę, że nie będzie uczestniczył w zajęciach wychowania fizycznego na basenie, ponieważ obnażanie się obraża jego uczucia religijne. Zarówno matka jak i widz  traktują tę argumentację jak złośliwy, groteskowy  żart. Zresztą, co mnie zdziwiło, taki ton utrzymany jest przez większą część utworu. To, co początkowo zdaje się być  nieznośnie przeciągniętym dowcipem, zaczyna nieść ze sobą poważne konsekwencje. Vienia nigdy nie rozstaje się z Biblią i z kaznodziejskim zapałem cytuje ją w każdej możliwej sytuacji.  Interpretując ją dosłownie wylicza grzechy i straszy piekłem nie tylko szkolnych kolegów, ale także nauczycieli. Wdaje się w religijną polemikę nawet ze szkolnym kapłanem.

Za największego przeciwnika uważa jednak młodą, postępową nauczycielkę biologii. Ona jako jedyna z grona pedagogicznego nie daje biernego przyzwolenia i nie lekceważy tych wybryków. Próbuje  za to pokonać młodego fanatyka jego własną bronią. Też zaczyna maniakalnie studiować Pismo Święte, żeby  zdyskredytować krnąbrnego ucznia i obnażyć słabość jego argumentów. Z racjonalistki staje się wojującą ateistką, co negatywnie odbija się na jej życiu prywatnym. Tymczasem Veniamin przemienia się w uzurpatora mogącego we własnym mniemaniu uzdrawiać chorych oraz wymierzać w imieniu Boga sprawiedliwość niewiernym.

Sieriebriennikow nie odpowiada jednoznacznie na pytanie o przyczyny nagłego przypływu opacznie pojmowanej wiary. Dostajemy jedynie subtelne przesłanki, ale dla reżysera nie wydaje się to w ogóle istotne. Odrobinę na tym cierpi  wiarygodność psychologiczna postaci, chociaż z drugiej strony wszystko jest tu zarysowane tak grubą kreską, że nosi wręcz znamiona czarnej komedii.  W takiej konwencji znacznie łatwiej jest uwierzyć w  bohaterów, ale uwypukla ona też teatralny rodowód zarówno utworu jak i twórcy. Są nieliczne momenty, kiedy dostrzegłem w głównym bohaterze łaknącego atencji nastolatka, który po prostu wybrał osobliwą metodę na zwrócenie na siebie uwagi, ale najczęściej jawił się on mi jako zaślepiony egocentryzmem fanatyk.  W centrum wydarzeń mamy starcie dwóch skrajnych postaw przerzucających się wzajemnie cytatami z Biblii, żeby udowodnić swoje racje. Szkoda, że niewiele dostajemy scen bezpośredniej konfrontacji ucznia z nauczycielką, bo dzięki dużej charyzmie obojga aktorów (Piotr Skworcow i  Wiktoria Isakowa) wypadają one najlepiej. Oboje stają się – jak w pewnym momencie określa kobietę jej życiowy partner – ćpunami religii, tyle, że po przeciwnych stronach barykady.  Temu konfliktowi trochę z boku przygląda się dyrekcja szkoły.  Mentalnie zakorzenieni w zaściankowym konserwatyzmie, nieudolnie szukają kompromisu, starając się zadowolić obie strony. Stopniowo ulegają terrorowi stosowanemu przez coraz bardziej zuchwałego ucznia. Reżyser punktuje rosyjski system szkolnictwa, ale całość można z powodzeniem czytać także jako metaforę społeczeństwa, które dla „świętego spokoju” ulega pod naporem propagandy i manipulacji.

Dzieło Sieriebriennikowa ogląda się naprawdę dobrze także dzięki doskonałej formie. Film jest rewelacyjnie sfotografowany przez Władysława Opelianca.  Długie dynamiczne ujęcia cieszą wzrok. Operator kadruje bohaterów z nieoczywistych perspektyw, efektownie posługując się oświetleniem i kolorami, głównie błękitem i zielenią.  Reżyser bawi się też sposobem narracji.  Większość filmu utrzymana jest w  komediowej tonacji i sprawia, że nie czujemy się przytłoczeni wagą poruszanego problemu. Zdarzają się jednak mroczne, surrealne motywy czy moja ulubiona teledyskowa sekwencja z utworem „God is God” zespołu Laibach.  Zdecydowanie polecam wizytę w kinie, jednocześnie informuję, że „Uczeń” jest już dostępny także na platformie HBO GO.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny
Uczeń

Uczeń



Rok: 2016

Gatunek: komediodramat

Twórcy: Kiryłł Sieriebriennikow

Występują: Piotr Skworcow, Wiktoria Isakowa, Aleksandr Gorczilin i inni

Ocena: 3,5/5