Co tam panie na Oscarach – przegląd krajowych kandydatów vol. 2

Zbliżają się Nowe Horyzonty, ale my nie zwalniamy tempa w rozszerzaniu waszych horyzontów światowego kina współczesnego! Zapraszamy do drugiej części naszego przeglądu oscarowych reprezentantów z całego globu, tym razem odwiedzimy m.in. deszczową Panamę, dawną Jugosławię oraz Daleki Wschód! Warto wspomnieć, że jednego z kandydatów zobaczymy w konkursie tegorocznego festiwalu NH, dwa na Netflixie i jeden na HBO Go.

ALBANIA: Położone na Bałkanach państwo dopiero od 2008 roku regularnie próbuje swoich sił w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze podejście jednak mieli ponad dekadę wcześniej, gdy do Hollywood pojechał Pułkownik Bunkier, analizę którego opublikowaliśmy przed dwoma laty (LINK). Później w 2001 roku swoją szansę dostały jeszcze wybitne Hasła w reżyserii niedawno zmarłego Gjergja Xhuvaniego. W ostatniej dekadzie jednak próżno było szukać kolejnych tak dobrych filmów z tego państwa, dość powiedzieć, że największą karierę na świecie zrobiła zapewne Delegacja Bujara Alimaniego (NASZA RECENZJA), która przed dwoma laty triumfowała na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Teraz postawiono na DERË E HAPUR, co w wolnym tłumaczeniu oznacza Drzwi otwarte. Komediodramat będący autorskim projektem debiutującego Florenca Papasa. Doświadczenie wcześniej zbierał m.in. jako trzeci asystent reżysera na planie kosowskiego Małżeństwa (NASZA RECENZJA).  Derë e hapur bez większych sukcesów pokazywany był na festiwalach w Sarajewie, Salonikach, a także poświęconemu autorom zdjęć Manaki Brothers. Na żadnym z nich nie osiągnął większego sukcesu, a na dwóch ostatnich wybrany był do bocznych sekcj poświęconych odpowiednio kinu bałkańskiemu i debiutom. Derë e hapur opowiada o dziewczynie w ciąży, która wspólnie z siostrą urządza casting na „tymczasowego narzeczonego” by zabrać go w odwiedziny do konserwatywnego ojca.

AUSTRIA: Ojczyzna Michaela Haneke’go i Ulricha Seidla, której pierwszego Oscara dał jednak Stefan Ruzowitzky za Fałszerzy. Austriakom nie jest po drodze z Akademią, aż dwukrotnie (m.in. w ubiegłym roku) byli dyskwalifikowani. Tym razem niezrażeni porażką regulaminową Joy (film był zrealizowany w nigeryjskim pidżabie, odmianie angielskiego, która w tym roku dopiero została dopuszczona jako oddzielny język) kontynuują swoją współpracę z Netflixem stawiając na CZEGO NAPRAWDĘ CHCEMY, które premierę platformie na całym świecie będzie miało 11 listopada. Rzecz się dzieje podczas upalnego lata na Sardynii, a z opisów przypomina nieco Turystę Östlunda. Znów oglądamy małżeństwo z problemami na wakacjach i związek poddany próbie przez naturę oraz obecność innych ludzi. Tym razem kluczowym problemem staje się bezpłodność. Za kamerą uznana montażystka Ulrike Kofler (m.in. Ziemia pod nogami Marie Kreutzer czy Wilde Maus Josefa Hadera, oba z berlińskiego konkursu głównego), zaś scenariusz napisała Sandra Bohle, producentka nominowanego do Oscara Rewanżu Götza Spielmanna.

CHORWACJA: Chorwaci próbują rokrocznie od rozpadu Jugosławii, konsekwentnie nawet bez osiągania etapu shortlisty. Wszystko wskazuje na to, że i w tym roku sytuacja się nie zmieni, gdyż jako swojego kandydata wybrali czarną komedię DOPUNSKA NASTAVA (pl. Zajęcia pozalekcyjne), która chociaż miała światową premierę prawie rok temu, to nie zdobyła nigdzie większego rozgłosu. Rzecz opiera się na podobnym fundamencie co puszczany w polskich kinach Nieobliczalny z Russellem Crowem. Mamy więc niedawno rozwiedzionego mężczyznę, który czuje się potraktowany przez żonę i system nie fair, więc pragnie zemsty. Zamiast podpalać domy i atakować przypadkowych ludzi odwiedza swoją córkę w dniu jej urodzin, podczas zajęć w szkole, razem z tortem i … strzelbą. Całość wydaje się nieco przypominać inną chorwacką komedię, dystrybuowany u nas przez TVP Stan wyjątkowy, znów ludzie oszukani przez system, policjanci, rodzina, skorumpowani politycy, chcący wygrać wybory.

ESTONIA: Nie po raz pierwszy kraj z Inflantów północnych postawił na kino gatunkowe, tym razem ich wyborem został VIIMEISET (pl. Ostatni), osadzony w górskich rubieżach Laponii western (norsten?). Zrealizowany po fińsku film opowiada o życiu małej wioski żyjącej z górnictwa. Miejscowa kopalnia stoi jednak ponieważ stary pasterz reniferów odmawia sprzedaży swojej ziemi pod nowe szyby. Za film odpowiada Veiko Õunpuu, który wielokrotnie gościł na polskich festiwalach, w 2007 roku w konkursie debiutów WFF udział wziął jego Jesienny bal, a w 2010 w konkursie Nowych Horyzontów oglądaliśmy jego najbardziej znane dzieło Kuszenie świętego Tõnu, nagrodzone wcześniej w Karlowych Warach w sekcji „East of West”.

JAPONIA: Naomi Kawase jeszcze przed 13 laty, gdy miał premierę jej Las w żałobie była uważana za jeden z najciekawszych głosów współczesnego kina japońskiego. Od tego czasu upłynęło jednak sporo wody we wszystkich rzekach świata i kolejne jej produkcje są raczej chłodno odbierane zarówno przez krytyków, jak i widzów. Może więc dziwić fakt, że właśnie teraz po raz pierwszy wskazano ją jako godną reprezentowania Kraju Kwitnącej Wiśni na Oscarach. Trzeba jednak oddać, że jej PRAWDZIWE MATKI nie tylko znalazły się w oficjalnej selekcji nieodbytego w tym roku Cannes, ale także zostały przyjęte znacznie cieplej niż Wizja, czy Blask. Prawdziwe matki pokazywane były na tegorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym, gdzie spotkały się z mieszanymi opiniami. Nasz naczelny Maciej podsumował je słowami: „Okrutnie przeciągnięty Hallmark. Kawase znów bawi się w promyczki słońca i pretensjonalną muzykę”. Jednak zbliżająca się recenzja pióra Ani Strupiechowskiej jest już dużo pozytywniejsza. Film dotyka spopularyzowanego ostatnio (m.in. za sprawą Hirokazu Koreedy) tematu rodzin patchworkowych i pytania, czym w ogóle jest rodzina? Kim jest matka?

KANADA: Problemem Kanady jest oczywiście anglojęzyczność większości populacji, zazwyczaj rozwiązaniem staje się wybór francuskojęzyczynych produkcji z Quebecu, ale od kiedy Dolan zapomniał jak robić filmy, a Villeneuve wyjechał do Hollywood brak tam potencjału. Tym razem na ratunek przychodzi pochodząca z Indii Deepta Mehta najbardziej znana ze zrealizowanej w latach 1996-2005 „Trylogii żywiołów”, której finałowa część – Woda zdobyła dla Kanady nominację w 2006 roku. FUNNY BOY to adaptacja powieści zamieszkałego w Kanadzie Lankijczyka Shyama Selvaduraiego pod tym samym tytułem. To historia coming of age o nastoletnim homoseksualnym Tamilu Arjie i jego życiu u progu wybuchu wojny domowej na Sri Lance. Sam autor książki pomagał w adaptacji, zaś Mehta ma spore doświadczenie w queerowych historiach dziejących się na Subkontynencie Indyjskim oraz wpisywaniu ich w kulturę i historię regionu, więc projekt zapowiada się niezmiernie interesująco. Dodatkowym atutem może być muzyka Howarda Shore’a, twórcy ścieżki dźwiękowej m.in. do Władcy Pierścieni, lub filmów Cronenberga. Premiera filmu już 10 grudnia na Netflixie, a tydzień wcześniej w kanadyjskich kinach.

Wciąż brak zwiastunu filmu „Funny Boy”, więc namawiamy do wysłuchania wypowiedzi reżyserki na temat bazowej książki oraz prac nad filmem.

KOREA POŁUDNIOWA: Pierwszy, acz nie ostatni film dotyczący ważnych wydarzeń politycznych z naszej dzisiejszej listy przedstawia nam Korea Południowa. THE MAN STANDING NEXT pokazywane m.in. na festiwalu w Udine i nazwane filmem roku przez Koreańskie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych to szpiegowski thriller ukazujący kulisy (dość kuriozalnego) zamachu na znanego z pomiatania podwładnymi dyktatora Parka Chung-hee dokonanego przez szefa KCIA, czyli agencji wywiadowczej Korei Południowej. Film, wyreżyserowany przez Woo Min-ho twórcę dostępnego na Netflixie The Drug King przybliża nam ostatnie 40 dni rządów Parka. Tytuł spotkał się z bardzo ciepłym odbiorem w ojczyźnie i USA oraz dość chłodnym w Europie. Co ciekawe, w latach 2013-2017 w Korei rządziła córka Parka – Geun-hye. Kobieta wsławiła się m.in. stworzeniem czarnej listy reżyserów filmowych oraz byciem marionetką w rękach sekty. Jak widać niedaleko pada jabłko od jabłoni.

NIEMCY: Nasi zachodni sąsiedzi zaskoczyli wskazując na film jednocześnie: mocno polityczny, niehistoryczny i słabo przyjęty za granicą. Wybór padł na UND MORGEN DIE GANZE WELT (pl. I jutro cały świat) w reżyserii Julii von Heinz. O filmie szerzej pisaliśmy w naszej zapowiedzi tegorocznego konkursu głównego w Wenecji, więc odsyłamy was tam (LINK). Warto dodać, że produkcja ta pokonała w selekcji Berlin Alexanderplatz, co na całym świecie wywołało spore zaskoczenie.

PALESTYNA: GAZA MON AMOUR, nawiązanie w tytule palestyńskiego oscarowego kandydata do nowofalowego klasyka wydaje się wielce nieprzypadkowe. W najnowszym filmie braci Araba i Tarzana (to nie żart) Nasserów też miłość spotyka się z filozofią i samotnością w miejscu naznaczonym wojną. Głównym bohaterem jest 60-letni rybak, który nigdy nie miał odwagi wyznać swojej miłości do Issy. Odwagi dodaje mu znalezione w morzu przyrodzenie Apolla oderwane od antycznego posągu. Czy jednak starożytny talizman może dać szczęście w tak strasznym miejscu jak Strefa Gazy? Film miał swoją premierę w sekcji Orizzonti tegorocznego festiwalu w Wenecji, wygrał także nagrodę NETPAC (dla najlepszego azjatyckiego filmu) w Toronto.

PANAMA: Znudzeni tymi metaforami i poezją? Na ratunek przychodzą Panamczycy i ich dynamiczny dramat wojenny z elementami szpiegowskimi OPERACIÓN CAUSA JUSTA (pl. Operacja słuszna sprawa). Ów ironiczny tytuł to prawdziwy kryptonim innowacji USA na Panamę z grudnia 1989 przeprowadzonej podczas prezydentury George’a H. W. Busha. Osadzony na stołku przez CIA dyktator Manuel Noriega zyskał zbyt dużą niezależność, a co gorsza przeżył zamach na swoje życie, więc położony wzdłuż kluczowego kanału kraj odwiedziło 28 tysięcy amerykańskich żołnierzy. W efekcie tej wizyty życie straciło nawet 10 tysięcy cywilów i żołnierzy panamskich, wysiedlono i zniszczono dorobek życia kolejnym 20 tysiącom, a niezależne organizacje wskazują, że Amerykanie atakowali ludność cywilną dla zabawy i bez powodu. Co ciekawe to już drugi (na siedem łącznie) panamski kandydat, który opowiada o tym konflikcie, w 2014 roku wystawili oni dokument Inwazja. Za reżyserię Operación Causa Justa odpowiada duet Luis Franco Brantley i Luis Pacheco. Dla obojga jest to pełnometrażowy debiut; pierwszy z twórców jest operatorem, a drugi producentem, wcześniej spotkali się m.in. na planie dostępnej na vod.pl Melasy. Fatalny plakat, niedoświadczeni twórcy i znajomość przeciętnego poziomu „Ważnych Historycznych Filmów” na Oscarach każe mieć poważne obawy co do jakości tej produkcji.

RUMUNIA: Pierwszy (i ostatni) w dzisiejszym przeglądzie dokument przyjechał zza Karpat prosto do oferty HBO GO (polecamy zatem seans). KOLEKTYW, bo o nim mowa, to film rewelacyjnie oceniany i nagrodzony na niezliczonych festiwalach dokumentów, od Montrealu po Tel-Awiw i Luksemburg. Równo pięć lat temu, 30 października 2015 roku w bukaresztańskim klubie nocnym Colectiv podczas metalcorowego koncertu gąbka używana do polepszania akustyki sceny zajęła się ogniem od pirotechniki używanej przez zespół. Szybko cały klub stanął w ogniu i szczelnie wypełnił się toksycznymi gazami co kosztowało życie 64 osób, w tym czterech członków zespołu, a u kolejnych 146 imprezowiczów wywołało uszczerbek na zdrowiu. Ranni byli transportowani do Izraela, Holandii, Belgii, Austrii, Wielkiej Brytanii , Norwegii, Niemiec i Francji, gdyż tak wielu z nich potrzebowało specjalistycznej pomocy.  Film Kolektyw opowiada o śledztwie dziennikarskim, które ujawniło skalę korupcji w rumuńskich instytucjach, która najpierw doprowadziła do tragedii, a potem tuszowała winę odpowiedzialnych za nią.

SŁOWENIA: Dobra wiadomość, nagrodzone w Tallinie OPOWIEŚCI Z KASZTANOWEGO LASU będziemy mogli zobaczyć już za tydzień w ramach festiwalu Nowe Horyzonty. Jeszcze lepsza wiadomość? W ostatnich latach słoweńscy oscarowi kandydaci raczej nie zawodzili, wystarczy sobie przypomnieć pokazywanego na WFFie Górnika, czy wciąż dostępne na HBO GO przezabawne mockumentary Houston, mamy problem!. Przepięknie prezentujące się na kadrach i na zwiastunie Opowieści z kasztanowego lasu (zdjęcia na taśmie 35 mm!) przenoszą nas na włosko-jugosławiańskie pogranicze zaraz po II wojnie światowej. To poetycka elegia dla wyludniającej się wioski i świata, który wojenna zawierucha bezpowrotnie zakończyła.