Nic dwa razy się nie zdarza – recenzja serialu „Belfer” (sezon 2)

Pod koniec października „Belfer” powrócił z pierwszym odcinkiem drugiego sezonu. Poprzedzała go jednak tajemnicza kampania reklamowa rozpoczęta z dużym wyprzedzeniem. Po fali wszechobecnych medialnych zachwytów nad pierwszą serią trzeba było „kuć żelazo póki gorące” i jak najszybciej zabrać się za produkcję następnych odcinków.

Czy pośpiech zadziałał na korzyść serialu? Tego bym nie powiedziała. Z wywiadów udzielanych przez scenarzystów wiadomo, że scenariusz pierwszego sezonu powstawał długo, co widoczne było w jego jakości i spójności. Dociekliwy i wprawiony w rozwiązywaniu zagadek widz, dzięki powoli pokazywanym na ekranie poszlakom, był w stanie sam dotrzeć do rozwiązania zagadki. Natomiast na napisanie scenariusza, wszelkie konsultacje z nim związane, nagrywanie i postprodukcję kontynuacji przeznaczone zostało poniżej roku. Drugi sezon zdecydowanie stracił swój charakter, akcja z prowincjonalnych Dobrowic przeniesiona została do rozległego i anonimowego Wrocławia (plusem jest przepiękny budynek Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej odgrywający liceum). Umyka więc aspekt wiejskich plotek, z których wbrew pozorom można było dużo wywnioskować na temat rozwoju akcji. Paweł Zawadzki został tam umieszczony przez CBŚP, aby zbadać sprawę tajemniczego zniknięcia kilku nastolatków. Jednak po kilku dniach młodzież wróciła jak gdyby nic się nie stało. Elitarna prywatna szkoła pozornie daje więcej możliwości, stereotypowo bohaterowie są bardziej pewni siebie, zmanierowani i czują się bezkarni, jednak wpłynęło to negatywnie na ich sylwetki. Oprócz jednej niezwykłej cechy lub umiejętności nie mają nic do zaoferowania. Wyjątkiem jest postać Magdy grana przez Michalinę Łabacz – bardziej zniuansowana, ze swoimi tajemnicami, od początku umieszczana w centrum wydarzeń. Nijaki rys psychologiczny de facto uniemożliwił widzowi rozpracowywanie kryminału na własną rękę.

Kolejną składową, która mogłaby być atutem, a niestety stała się wadą, są nawiązania do polskich klasyków literatury. Uczniowskie kółko teatralne wystawia „Balladynę”, a na lekcji polskiego z tytułowym belfrem Zawadzkim omawiane jest „Wesele”. Dobrze byłoby, gdyby widz sam mógł dostrzec analogie między przywoływanymi utworami a rozwojem wydarzeń. Zamiast pozostawienia smaczków scenarzyści zdecydowali się wpisać w dialogi łopatologiczne tłumaczenie, dlaczego tak się stało. Rozczarowana byłam także mniejszym wkładem w scenariusz Jakuba Żulczyka, którego cenię jako pisarza. Cóż, najwidoczniej musiał być zajęty pisaniem nowej książki…

„Belfer” zwykł opierać się na kryminalnych zagadkach… a tych w drugim sezonie jest jak na lekarstwo. Drobne sprawy, które samoistnie rozwiązują się w przeciągu 1-2 odcinków. Zawadzki zostaje powiadamiany o sfinalizowaniu niektórych wątków śledztwa w  ramach nachalnej ekspozycji. W związku z taką konstrukcją serialu, dla nikogo nie powinno być szokujące, że w finale postawiono właśnie na zaskoczenie. Wraz z którym przyszło niestety rozczarowanie. Nagłe rozwiązania wątków, o których istnieniu wcześniej nie mieliśmy nawet pojęcia, brak jakichkolwiek podpowiedzi umożliwiających rozpracowanie postępowania poszczególnych bohaterów czy po raz kolejny łopatologia. Ostatnia sekwencja (bez zaskoczenia – postaci Stuhra przedstawione zostały warunki i dalsza współpraca) może miała być klamrą i odnosić się do pierwszego sezonu? Niestety wyszła tylko schematycznie.

Nie ukrywam, że miałam związane z tą pozycją oczekiwania. Po całkiem niezłym pierwszym sezonie liczyłam na dopracowanie kilku potknięć i trzymającą poziom intrygę w kontynuacji. Nie można jednoznacznie powiedzieć, że serial jest nieoglądalny – miał wciągające momenty – ale niektóre niedorzeczności i kurioza kłuły w oczy już na etapie oglądania, a co dopiero dalszej analizy. 

Ania Wieczorek
Ania Wieczorek
Belfer 2

Belfer (sezon 2)


Rok: 2017

Gatunek: kryminał, thriller

Reżyser: Krzysztof Łukaszewicz, Maciej Bochniak

Występują: Maciej Stuhr, Michalina Łabacz, Aleksandra Konieczna i inni

Ocena: 2,5/5