13. Festiwal Filmowy Pięć Smaków – oczekiwania

Od 13 do 20 listopada Festiwal Filmowy Pięć Smaków już po raz trzynasty rozhula łajbą tak, że zanurkujemy w odmęty oceanu kina Azji Południowo-Wschodniej. W tym roku w programie filmy z Birmy, Bhutanu, Chin, Hong Kongu, Indii, Japonii, Korei Południowej, Malezji, Singapuru, Tajlandii, Tajwanu i Wietnamu. Widzowie mogą liczyć też na kinowe spotkania (a z niektórymi nawet na żywo!) z takimi azjatyckimi mistrzami jak Fruit Chan, Johnnie To, Midi Z, Nawapol Thamrongrattanarit, Pema Tseden czy SABU. Mamy dla Was garść naszych przewidywań i nadziei, może pomogą one w podjęciu decyzji na co się wybrać.

Na tegorocznym festiwalu będę wypatrywał oczywiście retrospektywy Fruit Chana, ale oprócz dorobku legendy kina Hongkongu zamierzam jak zwykle poddać się leniwemu prądowi Pięciu Smaków i znaleźć swoją zatoczkę. Liczę, że takim dziełem będą japońskie “Kwiaty zła” Noboru Iguchiego. Ta adaptacja mangi Shuzo Oshimiego (wcześniej powstał 13-odcinkowy serial anime) zostaje utrzymana w konwencji filmu coming of age. Oryginał fabularnie został zainspirowany zakurzonym dziś nieco francuskim horrorem “Mais ne nous délivrez pas du mal” (1971, reż. Joël Séria), a ilustracje naśladowały zaś styl Odilona Redona, dziewiętnastowiecznego malarza-symbolisty znad Sekwany. Główny bohater to uczeń szkoły średniej w prowincjonalnej prefekturze Gunma, który zaczytuje się w poezji Charles’a Baudelaire’a (od jego sławnego tomika zaczerpnięto tytuł filmu) i skrycie kocha się w koleżance z klasy, Saeki. Na drodze do szczęścia tej dwójki stanie Nakamura, która może o sobie powiedzieć, parafrazując tytuł szalejącego obecnie w polskich kinach filmidła, jestem misfit. Losy tria w szkolnej rzeczywistości unaocznią cienie i blaski okresu adolescencji, takie jak rodząca się seksualność, szkolne prześladowania czy korytarzowe wykluczenie, a wszystko podkręcone przez mangowy pierwowzór tak, by była to jazda bez trzymanki.

Pokazywany wcześniej na kilku festiwalach (m.in. Berlin, Busan, Edynburg) Czerwony fallus” w reżyserii Tashiego Gyeltshena przyciągnął moją uwagę z co najmniej kilku powodów. Dzięki Focusowi na kinematografię Bhutanu z 11. edycja Pięciu Smaków wiem, że w tym odciętym od reszty świata państwie powstają nietuzinkowe produkcje. Miód dla dakini” Dechen Roder czy Hema Hema” Khyentse Norbu udowodniły, że kino bhutańskie, choć młode i wciąż poszukujące odpowiedniego wyrazu, już teraz może pochwalić się reżyserami, których rozwój i dokonania warto śledzić. „Czerwony fallus” już od pierwszego wejrzenia sprzedaje lokalny koloryt, himalajską symbolikę i czające się w powietrzu niebezpieczeństwo. Mogę zaryzykować tezę, że będzie to najpiękniej wyglądający film festiwalu – górskie zamglone przełęczę, zagubiona dziewczyna i bieżące za nią enigmatyczne postacie odziane w maski. Bardzo chcę poznać już tajemnicę jaką kryje ta opowieść.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

Jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów tegorocznej edycji jest „Nina Wu” w reżyserii Midiego Z. Ten birmański twórca, do tej pory znany pięciosmakowej publiczności przede wszystkim  z minimalizmu i dokumentalistycznego zacięcia w opowiadaniu o swoich rodzinnych stronach. Od jakiegoś czasu eksperymentuje nieco z formą, a teraz postanowił sprawdzić się w kinie gatunkowym .”Nina Wu” to wysmakowany estetycznie , rozświetlony neonami psychodeliczny thriller, który na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl dokonania Davida Lyncha, czy „Perfect Blue” Satoshiego Kona. Opowiada o tajwańskiej aktorce, przed którą otwierają się drzwi do wielkiego sukcesu. Jego cena będzie jednak okupiona upokorzeniem. Scenarzystka i jednocześnie grająca główną rolę Wu Ke-xi twierdzi że inspiracją była dla niej afera #metoo. Film został dość ciepło przyjęty w Cannes, a zapowiedź sugeruje, że to całkowicie moje kino.

“Zabierz mnie do Saitamy” prawdopodobnie zostanie zapamiętany jako najbardziej odjazdowy film nadchodzącej edycji. To ekranizacja  mangi wydawanej w latach 80. i wszystko wskazuje na to, że reżyser Hideki Takeuchi perfekcyjnie oddał jej ducha. Osadzona w alternatywnej rzeczywistości absurdalna komedia z superbohaterskim zacięciem ma dużą szansę zdobyć serca widzów. Żarty z położonej w pobliżu Tokio prefektury Saitama pewnie najlepiej bawią, kiedy dobrze zna się kontekst kulturowy, ale miłośnicy absurdalnego humoru powinni być usatysfakcjonowani. Dodatkowym atutem jest fakt, że główną rolę męską(!), gra znana z występów u Siona Sono, czy Isao Yukisady, Fumi Nikaido. Wielu, co prawda, może przytłoczyć bombastyczna i kiczowata estetyka, ale ja po zobaczeniu materiałów promocyjnych jestem absolutnie zaintrygowany.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

Nie byłbym sobą, gdybym w swoich poleceniach nie skupił się na oscarowych reprezentantach. Tych podczas festiwalu będziemy mogli zobaczyć dwóch, wietnamską „Furię” oraz tajskie „Krasue: zimne tchnienie”. Z tego duetu ciekawszy wydaje się ten drugi, który niektórzy mogli już zobaczyć podczas Nocy Grozy. Jak donoszą świadkowie, jest to porywające połączenie horroru, romansu i opowieści ludowej, film w którym „dzieje się wszystko”. Tytułowa Krasue to poczwara z wierzeń mieszkańców Azji południowo-wschodniej, kobieta, której głowa, serce i jelita w nocy porywają się na niepodległość by polować na dzieci i zwierzęta. W wyniku nierozważnych nocnych zabaw w lesie, taki los spotyka Sai, główną bohaterkę filmu. Podczas seansu będziemy obserwować jej walkę z własną tożsamością, próby ukrycia tajemnicy i odwrócenia klątwy. Dobra zabawa, gwarantowana!

Azjatycka muzyka rozrywkowa, chociaż coraz popularniejsza w Europie, głównie za sprawą  szalejącego wśród młodych kpopu, ciągle jest dla większości populacji żyjącej na wschód od Bangladeszu terra incognita. Kinu japoński fenomen idolek, starannie wybranych młodych dziewczyn – piosenkarek, która zobowiązane wielostronicowymi kontraktami muszą prowadzić ściśle określone życie, przedstawił w 1997 Satoshi Kon w legendarnym „Perfect Blue”. Reżyser Nawapol Thamrongrattanarit, twórca głośnego wideoeseju „Umrzesz jutro” (zwycięzca zeszłorocznych Pięciu Smaków), postanowił zajrzeć w ten niepokojący świat. Za swoje bohaterki obrał najważniejszą tajską grupę BNK48, będącą siostrzanym zespołem japońskiego giganta AKB48. Dziewczyny mieszkają, uczą się i występują w specjalnie dla nich wybudowanym teatrze w centrum Bangkoku, a by dostać się do zespołu nie tylko musiały przejść żmudny casting, ale także podpisać sześcioletni kontakt. Jakie jest ich życie? Jakie mają aspiracje? Gdzie się kończy prawda a zaczyna poza?

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Jednym ze stałych punktów programu Pięciu Smaków są zawsze maratony. Jeden w postaci Azjatyckiej Nocy Grozy mam już za sobą, ale równie smakowicie zapowiada się sobotnia Noc Zombie. Od razu wiedziałem, że nie może mnie ona ominąć. Tym bardziej, że jako pierwszy film z zestawu wyświetlany będzie jedyny seans „Jednym cięciem”. Japoński horror komediowy zrealizował reżyser Shinichiro Ueda z grupką studentów zaledwie 25 tysięcy dolarów. Tymczasem sława filmu z festiwalu na festiwal powoli rosła, recenzje napływały wyłącznie pozytywne aż aktualnie przychód filmu wynosi ponad 30 milionów dolarów. Dodatkową zachętą jest tematyka kinofilska, gdyż akcja dzieła ma miejsce podczas kręcenia… filmu o zombie.

Nie mniejszym rarytasem będzie seans odrestaurowanego klasyka „Rzut na matę” z repertuaru mistrza hongkońskiego kina akcji Johnny’ego To. Filmy heroic bloodshed to moje pięciosmakowe odkrycie sprzed kilku lat. Z nutką nostalgii obejrzę tegoroczną propozycję wspominając kapitalne retrospektywy Johna Woo i wspomnianego Johnny’ego To. Co ciekawe, to podobno ulubiony film z własnego dorobku reżysera, dodatkowo nawiązujący do debiutu Akiry Kurosawy „Sagi o dżudo”. Rok Świni uznaję zatem za oficjalnie otwarty.

Krystian Prusak
Krystian Prusak